W tym roku wielu polityków łamało swoje obietnice. Gdy Boris Johnson zaklinał się, że wynegocjuje umowę z Unią Europejską, wielu reagowało z niepokojem. A co, jeśli nie zdąży? Teraz wszyscy mogą odetchnąć z ulgą, bo premier faktycznie dotrzymał słowa.
Komentatorzy mogą zacząć prześcigać się w podsumowaniach i prognozach. Biorąc jednak pod uwagę to, że treść porozumienia ma ok. 1500 stron, tak naprawdę musi minąć trochę czasu, zanim poznamy konkrety. Sam fakt, że ramowe umowy są zawarte, nie oznacza, że wszystko pozostanie po staremu. W niektórych branżach czy dziedzinach życia musi minąć trochę czasu, zanim nowe formalności zostaną dopełnione. Najwięcej uwagi poświęcono tematowi ryb, który akurat większość Polaków zajmuje w niewielkim stopniu. Poniżej wszystko to, co jest najważniejsze, jeśli chodzi o naszą przyszłość w Wielkiej Brytanii.
Problemy z importem
Największym sukcesem ma być brak ceł na towary przewożone z i do Unii Europejskiej. – W umowie przewidziano specjalne ułatwienia, na przykład dla sektora motoryzacyjnego, farmaceutyków czy produktów rolnictwa ekologicznego. Przewoźnicy będą mieli nieograniczony dostęp pomiędzy Unią i Wielką Brytania oraz pełne prawa tranzytowe wzajemnie przez swoje terytoria – twierdził po ogłoszeniu wyniku negocjacji polski minister ds. europejskich Konrad Szymański.
Ale trzeba się nastawić na więcej formalności, bo trzeba będzie wypełniać deklaracje celne. Możliwe, że niektóre produkty będą musiały mieć inne niż dotąd oznaczenia. W końcu niezależność pod tym względem była jednym z powodów, dla których chciano brexitu: unijne skomplikowane reguły ma zastąpić bardziej przejrzysty system. Właściciele firm na razie widzą piętrzące się przed nimi trudności. Poradnik dla przedsiębiorców polskiego Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii zawiera garść banalnych, ale wymownych przykładów na problematyczne sytuacje wzięte z życia. Na przykład co wtedy, gdy: „piła tarczowa wyprodukowana w USA i certyfikowana przez jednostkę notyfikowaną z Wielkiej Brytanii została sprzedana przez producenta polskiej fabryce 15 grudnia 2020, ale dociera do holenderskiego urzędu celnego dopiero 15 stycznia 2021”? A jeśli brytyjskie kosmetyki już są np. w polskim magazynie, by zostać potem sprzedane poza Unią? Przykłady problematycznych sytuacji można mnożyć.
Tymczasem premier Wielkiej Brytanii widzi to tak: od teraz eksportując do dowolnego miejsca na świecie, będzie potrzebny jeden formularz, a nie kilka różnych, jak wcześniej. Czy jednak faktycznie tak będzie? Przecież Wielka Brytania ma zamiar negocjować osobne umowy z USA czy Brytyjskimi Terytoriami Zamorskimi…
Dodatkowo unijna strona wynegocjowała, że gdy Wielka Brytania za mocno zmieni w przyszłości zasady na niekorzyść krajów unijnych, to Wspólnota może odwdzięczyć się tym samym w zupełnie innym sektorze. Oznacza to przykładowo, że wprowadzenie ceł na europejskie ryby może nagle spowodować trzęsienie ziemi w cenach samochodów czy kwiatów.
Oszczędności i przelewy
Wszyscy, którzy zarabiają w funtach, mają nadzieję, że utrzyma się on na jak najwyższym poziomie. Porozumienie z Unią ustabilizowało nieco kurs waluty – być może teraz już obejdzie się bez dramatycznych spadków, jak w ostatnich latach. Poza tym, zła ogólna sytuacja na rynkach światowych sprawia, że na tym tle funt nie wypada najgorzej.
Porozumienie z Europą jeszcze nie obejmuje spraw finansowych, takich jak działanie banków czy przelewy. Dopiero dowiemy się, jak ma to wyglądać. Nawet optymistyczny Johnson przyznał, że porozumienie w sprawach finansowych nie idzie tak daleko, jak by chciał. Brytyjczycy, którzy mieszkają w Holandii, Belgii i Włoszech, a emeryturę czy pensję dostają na konto banku Barclays, Lloyds albo Halifax, już kilka miesięcy temu zostali zawiadomieni, że ich konta i karty kredytowe zostaną usunięte z systemu. To dlatego, że te banki nie mogą funkcjonować poza granicami, o ile nie obowiązują ich już reguły jednolitego rynku unijnego dla usług finansowych. Dobra wiadomość jest taka, że nadal chronione będą oszczędności osób, które ulokowały je czy to w brytyjskim banku, czy to w jednym z tych, które mają oddział na Wyspach (jak np. PKO). Financial Services Compensation Scheme chroni środki do kwoty 85 tys. funtów przed upadłością instytucji finansowej.
Dopiero niedawno wycofano na terenie Unii opłaty roamingowe, a mieszkańcy Wysp już muszą liczyć się z tym, że będą je musieli znów płacić. Rząd zapowiedział jednak, że nie więcej niż 45 funtów miesięcznie. Warto sprawdzać w czasie wakacji w Hiszpanii czy wizyty w Polsce, czy operator nie nalicza dodatkowych opłat.
Prawo międzynarodowe
Wielka Brytania nie musi już honorować wyroków Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Możliwość ustanawiania własnych praw była jedną z zachęt dla zwolenników opuszczenia z Unii. Teraz to się ma ziścić. Być może więc czekają nas nowe wzory opakowań, zasady ruchu drogowego czy reguły w sądach. Jednak porozumienie zobowiązuje Londyn do tego, by pozostawił bez większych zmian te reguły, które dotyczą ochrony środowiska i praw pracowników. Kraj nie honoruje już Europejskiego Nakazu Aresztowania i Europolu, choć możliwe jest, że z czasem zostaną wypracowane jakieś formy partnerstwa z tymi instytucjami. Bez zmian pozostanie sposób prowadzenia transgranicznych śledztw czy dochodzenia prawa.
Co odczują Polacy?
Jeszcze do 30 czerwca dla Polaków mieszkających na Wyspach nic się nie zmieni. Do tego czasu warto załatwić takie kwestie jak uzyskanie brytyjskiego obywatelstwa lub statusu osoby osiedlonej. Później może być już trudno zalegalizować pobyt. Nie oznacza to, że wcale nie będzie można przyjechać np. na wakacje, ale na pewno formalności będzie więcej przy dłuższych wyjazdach. Przykładowo wiza może być potrzebna, by pracować, a najłatwiej będzie o nią osobom z odpowiednim wykształceniem. Życie może się skomplikować podczas podróży również temu, kto ma już brytyjski paszport – np. we Francji przy pobycie powyżej trzech miesięcy będzie musiał dodatkowo się zarejestrować. W innych krajach mogą dojść kolejne formalności.
Praca tylko z wizą?
Choć brzmi to nieprawdopodobnie, BBC podaje, że wiza uprawniająca do pracy na Wyspach po brexicie będzie bardzo kosztowna – 600 – 1400 funtów od osoby. Osoby z kwalifikacjami bardzo potrzebnymi na rynku pracy mogą być zwolnione z tej opłaty. Do tego wszyscy poza pracownikami służby zdrowia mieliby zapłacić podatek na opiekę zdrowotną w wys. 624 funty rocznie. Możliwe, że rząd na razie ma założenia najbardziej dla siebie optymistyczne i liczy na duży zysk z wiz. Jednak trudno sobie wyobrazić, by tak wysokie opłaty obowiązywały również np. pracowników tymczasowych.
Z kolei ci, którzy zatrudniają, powinni się zarejestrować, by otrzymać możliwość podpisywania umów z przyjezdnymi, którzy są objęci programem wizowym. Dotyczy to również właścicieli małych biznesów.
Podróże i powroty
Najwięcej zmienia się w podróżach do krajów ze strefy Shengen. Bez wizy można jechać np. do Polski na najwyżej 90 dni z każdego pół roku. Warto też sprawdzić, czy paszport ma co najmniej pół roku ważności (tego wymogu nie ma tylko w podróżach do Irlandii).
Brytyjczycy nie mogą też już dla swoich zwierząt wyrabiać europejskiego paszportu czworonoga. Wyjeżdżający powinni na 10 dni przed podróżą postarać się o kartę zdrowia zwierzęcia u weterynarza.
Jeśli chodzi o wwożenie używek przy przejazdach np. z Polski na Wyspy, to teoretycznie już powinny obowiązywać zasady jak przy sprowadzaniu towarów spoza Unii. Bez zgłaszania tego władzom i płacenia podatku można wwieźć: 42 litry piwa, 18 litrów wina lub 4 litry wódki i 200 papierosów.
Ciekawostką na czas wakacji jest konieczność posiadania zielonej karty i przedstawienia jej fizycznej kopii podczas podróży samochodowej do Irlandii. Kilku tysięcy kierowców, którzy o tym nie wiedzieli, czekała w pierwszych dniach stycznia na granicy niemiła niespodzianka.
Zdrowie w kraju i poza nim
Europejskie karty EHIC zachowują ważność, choć rząd jednocześnie zaleca, by dodatkowo ubezpieczyć się na wycieczce w krajach Unii, bo obejmuje ona tylko podstawowe bezpłatne zabiegi. W przyszłości kartę to ma zastąpić brytyjski program działający na podobnych zasadach, a teraz można wymienić „starą” kartę na kartę UK EHIC. Tym, którzy nie mają karty, pozostaje czekać, aż nowy projekt brytyjskiego ubezpieczenia zagranicznego się zmaterializuje. Polskie pielęgniarki i lekarze raczej nie powinni się obawiać skutków brexitu. „Papierologii” może być więcej, ale kraj nie może sobie pozwolić na to, by zbyt mocno ograniczać dostęp do rynku pracy w szpitalach i domach opieki.
Jak nie Covid, to brexit
Złośliwi w instytucjach unijnych mówili w pierwszych dniach stycznia, że „rozwód” odbył się w samą porę. Europa i tak nie najlepiej radziła sobie z walką z pandemią koronawirusa. Nowa odmiana „angielskiego wirusa” i kilka milionów pozytywnych testów na Wyspach tygodniowo nie były im potrzebne. Dla drugiej strony nałożenie się na siebie obu wydarzeń ustawia brexit w odpowiedniej perspektywie. Zamiast pozostania daleko w tyle za krajami Unii przez wyjście ze Wspólnoty, kraj zmaga się z podobnymi co wszędzie problemami, wynikłymi nie przez wyniki referendum, ale lockdown’y i inne ograniczenia.
Szkoły i wymiany szkolne
Z tego samego powodu nie ma zbyt dużych problemów z np. polskimi uczniami, którzy uczą się na wymianie w angielskim liceum – w tym roku takie programy i tak zostały wstrzymane lub przeniesione do sieci, a dzieci zostały odesłane do domów. Jeśli chodzi o przyszłość, to obozy językowe w Anglii czy wymiany uczniowskie pewnie wciąż będą się odbywać. Formalności i koszty mogą być większe, tak jak dziś, gdy dzieci wyjeżdżają do krajów poza Unią.
Jeśli nie Oxford, to co?
Jeszcze przez siedem lat Wielka Brytania pozostanie członkiem takich naukowych organizacji, jak Horizon Europe, Copernicus czy Euratom. Premier zrezygnował jednak z programu Erasmus+.
Dla dorosłych to nic ważnego, ale dla tysięcy osób program wymiany studenckiej Erasmus to pierwsze podróże i kroki zawodowe. 300 tys. polskich uczniów uczestniczyło w wymianie Erasmus i Erasmus+, w ramach których mogli studiować w Londynie czy iść na praktyki do firmy w Niemczech. – Liczba polskich studentów na Wyspach będzie zapewne spadać po roku 2022, kiedy się skończy obecna erasmusowa umowa. Oczywiście, Polacy będą mogli pojechać na studia do Wielkiej Brytanii, ale na warunkach (także finansowych) określanych przez tamtejsze ośrodki naukowe – mówiła w wywiadzie dla „Faktu” Małgorzata Bonikowska, prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Boris Johnson wycofał się z Erasmusa, ogłaszając, że niedługo stworzy własną wersję programu, która pozwoli studiować już nie tylko w Unii, ale i na najbardziej prestiżowych uczelniach świata. Ci, którzy jeszcze z niego korzystają, mogą dokończyć naukę tak, jak była ona zaplanowana. Dla studentów z Irlandii Północnej łatwiejszy jest wyjazd do Dublina niż do odległego Londynu, dlatego premier Irlandii stwierdził, że opłaci on ich uczestnictwo w programie Erasmus+. Ale mimo zamieszania brytyjskie uniwersytety raczej nie stracą na popularności. 45 proc. wszystkich studentów pochodzi zza granicy, ale nie z Unii, tylko głównie z: USA, Chin, Kanady, Hong Kongu, Australii, Singapuru i Indii. Z danych BBC wynika, że wiza studencka ma kosztować 348 funtów i obowiązywać również obywateli np. Polski.
Jedzenie i zakupy
W zapowiedziach o tym, że z półek sklepowych znikną podstawowe towary, dało się wyczuć element taktyki negocjacyjnej. Z drugiej strony zawsze zostawał cień szansy na to, że faktycznie zaczną się problemy z zaopatrzeniem lub że dramatycznie wzrosną ceny. Teraz można już rozmawiać poważnie. Przedstawiciele sieci handlowych twierdzą, że ceny nie wzrosną znacznie, a formalności nie będzie o wiele więcej niż dotychczas. Zresztą czy już dziś nie znajdujemy czasem w sklepie taniej cebuli z Nowej Zelandii czy kalifornijskich win?
Obecnie w sklepie ponad połowa produktów spożywczych jest krajowych, a co czwarty pochodzi z krajów Unii. Reszta to towary z innych regionów świata. Biorąc pod uwagę dużą konkurencję, wszystko wskazuje na to, że w miejsce jednego dostawcy win czy słodyczy, łatwo można będzie znaleźć kilkunastu innych. Nie ma więc raczej problemu, gdyby nawet chwilowo pojawiły się trudności w relacjach handlowych z tym czy innym krajem. Przedstawiciel Tesco w wywiadzie dla Radia BBC stwierdził, że branża poradzi sobie z minusami nowej sytuacji, ale powiedział też, że na razie nie widzi żadnych plusów wyjścia z Unii.
Na sprzedaż i wynajem
Brytyjski paszport i mieszkanie w Polsce czy dom wakacyjny w Grecji, to teraz mieszkanka wybuchowa. O ile właściciel paszportu nie jest rezydentem kraju, w którym ma posiadłość, to bez formalności będzie mógł w nim legalnie przebywać tylko przez trzy miesiące na każde pół roku. Jakby tego było mało, w niektórych krajach może być narażony na wyższe niż dotąd podatki, jeśli będzie wynajmować swoje mieszkanie.
Jeśli natomiast chodzi o krajowy rynek mieszkań, to brexit niekoniecznie tu zaszkodzi. Ceny nieruchomości w Londynie są od lat na poziomie nie do wyobrażenia dla wielu rodzin. Popularność miasta wśród zagranicznych inwestorów i wysoka imigracja napędzają ceny. Jeśli ilość odwiedzających Wyspy nieco spadnie, może to wyjść kupującym i wynajmującym na dobre. Tylko ci, którzy dopiero zamierzają się osiedlić na Wyspach, mogą mieć dodatkowe problemy – do wynajmu będzie potrzebnych więcej niż dotychczas dokumentów.
Rok 2020 był ciężki dla osób, które zainwestowały w mieszkanie na wynajem krótkoterminowy z myślą o serwisach takich jak Airbnb. Kolejny nie zapowiada się pod tym kątem lepiej. Nawet, jeśli będzie można podróżować, to przez brexit turystów będzie znacznie mniej.
W Szkocji chodzi o ryby?
Osobą, która nie jest zadowolona z porozumienia, jest Nicola Stargeon. Premier Szkocji uważa, że lepiej już było, a do odrobienia strat jest tylko jedna droga: niepodległość. W niektórych badaniach opinii kilkadziesiąt procent Szkotów stwierdziło, że woli wybrać „mniejsze zło” i dołączyć do Irlandii, choć takie pomysły jeszcze kilka lat temu w ogóle nie padały. Każda niedogadana z Unią kwestia, a takich przecież nie brakuje, będzie kolejnym argumentem dla Stargeon.
W tym miejscu warto wspomnieć o jednym z najgoręcej dyskutowanych punktów negocjacji z Unią, czyli o rybach. To u północnych wybrzeży kraju łowi się najwięcej. Cześć szkockich rybaków już teraz jest niezadowolona z dealu, bo liczyli na więcej. Jeszcze ciekawiej będzie za pięć lat. Rząd może wtedy całkowicie odmówić Duńczykom czy Francuzom połowów na brytyjskich wodach. W zamian jednak Unia ma prawo nałożyć na brytyjskie ryby podatki, które mogą utrudnić eksport. Sytuacja jeszcze przez lata będzie więc daleka od entuzjastycznych zapowiedzi o „przywróceniu Brytyjczykom ich mórz”. Najbardziej zainteresowani, czyli ci, którzy łowią ryby w Szkocji czy Irlandii Północnej, a także ich rodziny, mogą tego rządowi długo nie zapomnieć.
Irlandia Północna i Walia
Porozumienie z Unią zakłada, że Irlandia Północna nadal pozostanie częścią strefy wolnego handlu UE, a w portach będą odbywały się kontrole jak na granicach Unii. To oznacza dodatkowe kontrole towarów pomiędzy Irlandią Północną a resztą kraju, która przecież już w Unii nie jest. Tak skomplikowane rozwiązanie zapobiega „odcięciu” Irlandii Północnej od Republiki Irlandii, z którą wielu mieszkańców ma rodzinne czy zawodowe związki. Efekt to jednak bardziej podzielony kraj. Irlandczycy z Północy mogą mieć żal, że Wielka Brytania „odzyskuje kontrolę”, a tymczasem oni muszą mierzyć się z codziennymi komplikacjami. Wiele się wprawdzie dla nich nie zmieni podczas wyjazdu czy to do Londynu, czy to do Dublina, ale już podróżni jadący z Londynu do Irlandii Północnej będą musieli zadbać o mikrochip i szczepienia dla psa, a przy eksporcie towarów będą dodatkowo kontrolowani. Tymczasem w Walii poparcie dla oddzielenia się od Wielkiej Brytanii wzrosło z 10 proc. w 2013 do 23 proc. obecnie. Tej jesieni liczba członków niepodległościowej organizacji YesCymru wzrosła z 2 do 16 tys. osób.
Terytoria zamorskie i Wspólnota Narodów
Dla przeciętnego Polaka wpływ brexitu na sytuację na Bermudach czy w Australii nie ma dużego znaczenia. Wiele osób jeździ jednak do tych miejsc na wakacje czy w interesach, a nawet ma tam rodzinę. Warto więc zrozumieć, jak teraz będą wyglądały stosunki Brytyjczyków z mieszkańcami tych krajów. Już wiadomo, że może nie obyć się bez nieprzewidzianych zmian. Przykładowo leżący na granicy z Hiszpanią Gibraltar ma być przez co najmniej najbliższe 4 lata w strefie Shengen. Okazało się, że w przeciwnym razie bardzo trudno byłoby funkcjonować temu malutkiemu terytorium, które funkcjonuje głównie dzięki pracy w Hiszpanii i dostawom z krajów Unii. 96 proc. jego mieszkańców nie chciało zresztą brexitu.
Obywatele wielu zamorskich terytoriów np. na Karaibach godzą się dziś na status przypominający o czasach kolonialnych, bo symboliczna bliskość Wielkiej Brytanii daje im swobodny dostęp do unijnych rynków. Nie wiadomo, czy po zmianach nadal będą nią tak samo zainteresowani. Cała nadzieja w silniejszej niż dotąd współpracy w ramach Wspólnoty Narodów. To 54 kraje, w tym byłe kolonie czy siostrzana Australia lub Kanada. Nie wiadomo jednak, czy uda się połączyć tyle różnych interesów. Brytyjski oddział The Commonwealth Bank of Australia już w lutym ma zostać przeniesiony do Amsterdamu. Tam, gdzie liczą się interesy, niekiedy trzeba zapomnieć o sentymentach. Wielka Brytania może się o tym jeszcze nie raz przekonać.
Kolejne kroki:
- Kwiecień 2021 – brytyjskie mięso, jajka czy mleko będą musiały być sprawdzane i dodatkowo badane przed eksportem do krajów Unii.
- Czerwiec 2021 – koniec programu przyznawania statusu osiedleńca.
- Lipiec 2021 – ostateczne wprowadzenie nowych zasad celnych.
- Czerwiec 2022 – koniec programu Erasmus na brytyjskich uczelniach.
- Styczeń 2026 – rząd może zabronić europejskim kutrom wstępu na brytyjskie wody terytorialne.
Autor: Sonia Grodek. Tekst pojawił się w Goniec Polski nr. 1 (733): https://goniec.com/goniec-polski-magazyn/36813-wydanie-1-2021-733